O technologii Namica, o zabiegach z nićmi oraz o lekarskim podejściu do pacjenta rozmawiamy z wykładowcą warszawskiej konferencji Master of Aptos. – Zdarza się że aby poprawić życie pacjenta, wystarczy znaleźć to ziarnko – mówiła chirurg Aleksandrina Stoyanowa.
Rynek estetyczny: – Co jest takiego specjalnego w technologii Namica w porównaniu z innego rodzaju nićmi stosowanymi przez panią doktor w zabiegach estetycznych?
Aleksandrina Stoyanova: – Głównymi składowymi nici Aptos, wykonanych w technologii Namica, są kwas polimlekowy i polikaprolakton. Mamy jeszcze jeden specjalny składnik, czyli kwas hialuronowy. Na rdzeniu nici położona jest bardzo cienka mikronowej grubości powłoka na bazie kompozytu kwasu polimlekowego z kaprolaktonem. Jest to swego rodzaju siateczka mikroskopych rozmiarów, w której znajdują się mikro- submikro- i nanokapsułki z kwasem hialuronowym.
Uzyskiwany jest dzięki temu przedłużony do 6 miesięcy okres stopniowego uwalniania kwasu hialuronowego. To są sekrety wyjątkowych właściwości czwartej generacji nici Aptos. Tak skonstruowane nici mają właściwości nawilżające i biostymulacyjne. Oczywiście można nimi tradycyjnie uzyskiwać efekty liftingujące.
Dostrzega pani doktor różnice w pracy tymi nićmi w codziennej praktyce?
– Pozwalają uzyskać naprawdę dobre wyniki, związane ze stymulacją kolagenu i elastyny. Poza tradycyjnymi efektami po zabiegach liftingujących, obserwuję poprawę jakości skóry, zyskuje ona na jędrności i staje się świetlista. Dodatkowo zdarza mi się uzyskiwać poprawę w zakresie niwelowania przebarwień na twarzy.
To są nici, które można zaproponować np. pacjentom z problematycznymi symptomami, ponieważ uzyskujemy w wyniku jednego zabiegu zarówno stymulację i nawilżenie skóry, jak i efekt liftingu. Z racji swoich wyjątkowych właściwości można polecić zabieg z tymi nićmi właściwie każdej osobie powyżej trzydziestego… No może trzydziestego piątego roku życia.
Jakie znaczenie ma konsultacja lekarska przed zabiegiem z nićmi?
– Kiedy wykonuje się procedury z nićmi, trzeba mieć pewność, że pacjent jest świadomy, jakie są możliwości zabiegowe i na czym będzie polegał zabieg. Jesteśmy winni pacjentowi naprawdę medyczne podejście. Jako lekarze, zajmujący się medycyną estetyczną, czasami widzimy naszego pacjenta częściej, niż inni specjaliści.
U mnie każda konsultacja zaczyna się od wywiadu lekarskiego. Może się zdarzyć, że problem pacjenta, który mówi, że nie podoba mu się opadająca brew, nie jest czysto estetyczny, ale ma głębsze podłoże. Każda wizyta wymaga nie tylko dopasowania właściwej terapii, ale też objaśnienia jej pacjentowi. Ważne jest też, żeby lekarze, zajmujący się estetyką, edukowali swoich pacjentów.
Ja kiedy spojrzę w lustro, stawiając się w roli pacjenta, dostrzegę wiele problemów. Kiedy myślę, że nie podobają mi się np. moje brwi, to jest przyczyna, która stoi za takim myśleniem. Ja rozumiem, że ciało nie jest idealnie symetryczne a perfekcja wcale nie jest naturalna. Mam nadzieję, że to ma sens?
Ja to rozumiem. Preferuje pani doktor indywidualne podejście do każdego pacjenta.
– Oczywiście, ponieważ nie zmienimy pewnych cech, z którymi się urodziliśmy. Czasami trzeba pomóc pacjentowi poprawić komfort życia, ale jednocześnie zaakceptować siebie a czasami jest jak w bajcie o księżniczce na ziarnku grochu. Choćby nie wiem ile pierzyn położyć, księżniczka nie zazna spokojnego snu.
Zdarza się że aby poprawić życie pacjenta, wystarczy znaleźć to ziarnko. Prozaiczny problem anatomiczny np. płaskostopie, może mieć wpływ na całe ciało, nawet na wygląd twarzy. Lekarz musi dostrzec pacjenta w całej złożoności. To może odmienić jego życie, tak jak przywróciło spokojny sen księżniczce.
Dziękuję za rozmowę.
Chcesz wiedzieć więcej?
Ten i wiele innych ciekawych artykułów nt. medycyny estetycznej do przeczytania w numerze „Rynku estetycznego”.
Prenumeratorów zapraszamy do korzystania z e-WYDANIA
