W gąszczu zaleceń dietetycznych można się pogubić. Jeden z najnowszych trendów to jedzenie świeżych, nieprzetworzonych owoców i warzyw. Eksperci od żywienia zauważają, że w Polsce wzrasta konsumpcja właśnie takich produktów. Czy to pozytywny trend? W końcu lepiej zjeść surówkę z kapusty, czy bigos? Pytamy prof. Małgorzatę Schlegel-Zawadzką kierownik Zakładu Żywienia Człowieka Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum.
Rynek estetyczny: – Czy jedzenie nieprzetworzonych produktów, świeżych warzyw i owoców rzeczywiście ma na nas pozytywny wpływ?
Małgorzata Schlegel-Zawadzka: – Właściwie można powiedzieć, że tak. Jednak ogromną rolę ogrywają tu podstawowe rzeczy, nad którymi ludzie raczej się nie zastanawiają: jaka jest woda do podlewania? Kto to zbiera? Jak się to transportuje i skąd?
Jak są zbiory, to do pracy zatrudniany jest pierwszy lepszy człowiek z ulicy. To on właśnie dotyka owoców, wrzuca do koszyczka, koszyczek szybko idzie na sprzedaż. Potem babcia idzie z wnuczkiem, kupuje i już mamy możliwość przeniesienia bakterii, które w słodkim środowisku, na słońcu, w korzystnej temperaturze szybko się namnażają.
Jeżeli przetworzymy żywność, to takiego zagrożenia nie ma. Jednak z drugiej strony traci na wartości odżywczej.
– Coś nam grozi ze strony tych zdrowych, dorodnych świeżych produktów?
– Jeżeli już mówimy o zagrożeniach, to najciekawsze są różnego rodzaju kiełki. Idę do sklepu, przyglądam się im i zastanawiam: czy te włośniczki, to są jeszcze włośniczki, czy to już jest pleśń. Nie mam pewności na jakiej wodzie te kiełki rosły.
Poza tym czy te nasiona, które przeznaczono do kiełkowania, były wcześniej zaprawiane, czy nie. Jeżeli były, to powinny być umyte. Jednak z reguły się chyba tego nie robi. Wydawałoby się, że to jest najzdrowsza żywność, jednak zatruć, spowodowanych spożyciem kiełków zaczyna być odnotowywanych w różnych krajach coraz więcej.
– Właściwie co to znaczy, że produkt jest świeży?
– W naszym umyśle jest taki obraz: zebrany owoc trafia na talerz. Jednak na ogół jest w międzyczasie transportowany wiele kilometrów. Uspokajam, że metody transportu bardzo poszły naprzód.
Z drugiej strony wszystko jest dobrze, dopóki np. granice są przejezdne. Kiedy na granicy robi się kolejka to warunki jakości transportu bywają łamane. Kiedy transport stoi w słońcu i następuje podniesienie się temperatury, wzrost liczby bakterii postępuje w tempie geometrycznym.
Aby zapobiegać tego typu zjawiskom stosuje się swego rodzaju osłony na duże owoce, takie jak np. jabłka, banany, gruszki, nawet śliwki. Pokrywa się je powłoką, która jest jadalna. Z jednej strony pozwala ona na zachowanie świeżości owocu, a z drugiej nie dopuszcza do zakażenia bakteryjnego i grzybiczego.
– Istnieją wytyczne, które gwarantują bezpieczny transport warzyw i owoców?
– Tak. To jest kwestia utrzymania właściwej temperatury, właściwej wilgotności, odpowiednich warunków przechowywania, czy usuwania już popsutych egzemplarzy. Selekcja jest bardzo ważna. Jeżeli pojawi się np. w worku jedno jabłko, które już zaczyna gnić, czy jest zakażone grzybicą, to szybko zmarnują się pozostałe owoce, będą do wyrzucenia.
– Te świeże owoce i warzywa są obecnie dostępne przez cały rok. Jak to możliwe?
(…)
Chcesz wiedzieć więcej? Cały wywiad i wiele ciekawych artykułów nt. zabiegów medycyny estetycznej do przeczytania w ostatnim numerze „Rynku estetycznego” .
Zapraszamy do PRENUMERATY
lub do EMPIKu