SLDE do ministra zdrowia: medycyna estetyczna potrzebuje uregulowań

Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych (SLDE) apeluje do Ministerstwa Zdrowia (MZ) o stworzenie uregulowań, które zwiększyłyby bezpieczeństwo pacjentów. SLDE zbiera podpisy pod listem do ministra Bartosza Arłukowicza w tej sprawie. Liczy na co najmniej 1 tys. sygnatur lekarzy.

Dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezes SLDE, podczas otwarcia XIII Kongresu Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych w Warszawie (24-26 lutego) ogłosiła, że w ciągu trzech dni trwania sympozjum zbierane będą podpisy pod listem do ministra zdrowia.

Koniec z estetyczną “wolną amerykanką”

Jest to apel o uregulowania na rynku usług medycyny estetycznej. SLDE we współpracy z prawnikami przygotowało również opinię prawną na ten temat, z której może skorzystać resort przy przygotowywaniu odpowiednich przepisów.

Barbara Walkiewicz-Cyrańska w rozmowie z portalem rynekestetyczny.pl tłumaczy, że chodzi o wprowadzenie prawa, które zwiększyłoby bezpieczeństwo pacjentów korzystających z zabiegów medycyny estetycznej.

– Jest coraz więcej gabinetów, w których zabiegów dokonują osoby bez wykształcenia medycznego. To może być niebezpieczne dla pacjentów – mówi nam prezes SLDE. Jej zdaniem w tym zakresie potrzebne są uregulowania prawne, które pozwoliłyby uporządkować rynek medycyny estetycznej, na którym obecnie panuje „wolna amerykanka”.

To jest w liście do ministra

W liście do ministra zdrowia, pod którym zbierane są podpisy, SLDE pisze, że „w związku z coraz częstszym wykonywaniem zabiegów z zakresu medycyny estetycznej przez osoby nie wykonujące zawodu lekarza, Stowarzyszenie czuje się zobowiązane do wskazania zagrożeń z tego wynikających oraz do podjęcia działań zmierzających do ograniczenia tego rodzaju aktywności”.

Główny postult SLDE, zawarty w liście do resortu zdrowia, to zamieszczenie na produktach medycznych, wykorzystywanych do wykonywania zabiegów estetycznych informacji, że mogą być one używane w trakcie zabiegów medycznych wyłącznie przez osoby wykonujące zawód lekarza.

SLDE wskazuje w liście, że jednym z najistotniejszych zagrożeń dla pacjentów, zgłaszających się na zabiegi estetyczne, jest w obecnej chwili właśnie nagminne świadczenie usług medycyny estetycznej przez osoby nieposiadające wystarczających kwalifikacji. Stowarzysznie zwraca uwagę na fakt, że brak kwalifikacji stanowi w rozumieniu prawa warunek dostateczny do stwierdzenia nielegalności świadczenia usług przez takie osoby.

Pacjent ma prawo do usług profesjonalisty

W opinii prawnej, którą SLDE zamierza załączyć do listu skierowanego do resortu zdrowia, została przedstawiona analiza dotycząca określenia grupy zawodowej uprawnionej, w świetle obowiązujących przepisów, do wykonywania świadczeń o charakterze estetycznym.

– Pragniemy z całą mocą podkreślić, że inicjatywa nasza płynie z głębokiej troski o dobro pacjentów i stanowi wyraz dołożenia należytej staranności w procesie optymalizacji jakości udzielanych świadczeń. Jest także wyrazem naszej troski o zachowanie pełni praw przysługujących pacjentom w Polsce – zapewnia SLDE w liście do MZ.

Stowarzyszenie podkreśla jednocześnie, że prawa pacjenta, opisane w szeregu aktów normatywnych, obejmują m.in. wykonywanie wszelkich czynności związanych z naruszeniem integralności cielesnej tylko i wyłącznie przez profesjonalistów. Według SLDE są to osoby posiadające pełne prawo wykonywania zawodu lekarza, które nabyły dodatkowe umiejętności w ramach certyfikowanych kursów, szkoleń lub studiów.

Więcej gabinetów nie oznacza lepszej jakości

Dr Ewa Kaniowska, wiceprezes SLDE zauważa w wywiadzie udzielonym portalowi rynekestetyczny.pl, że obecne czasy niejako wymuszają na ludziach dobry, zdrowy wygląd.

– Jest to ważne między innymi ze względu na jakość naszego funkcjonowania w społeczeństwie. To jak wyglądamy wpływa na nasze samopoczucie, jak i na codzienne kontakty z innymi. Ludzie chcą, jak najdłużej czuć się i wyglądać młodo – tłumaczy Ewa Kaniowska.

Według niej to pragnienie sprawia, że ludzie poszukują miejsc, sposobów, które pomogą im ten cel osiągnąć i trafiają na zabiegi estetyczne. Co za tym idzie w związku z rosnącą popularnością tego typu zabiegów, rośnie liczba miejsc, gdzie można je wykonać.

– Niestety nie zawsze są to gabinety wykwalifikowanych lekarzy. Ma to wpływ na spadek liczby pacjentów w gabinetach specjalistów, gdyż motywacją dla wielu ludzi staje się cena, a nie jakość świadczonych usług – mówi nam Ewa Kaniowska. Dodaje, że pacjenci skuszeni ceną często trafiają potem do renomowanych lekarzy, bo nie są zadowoleni z efektów.

MZ nie zlekceważy wzrostu liczby powikłań?

Według dr Ewy Kaniowskiej, coraz częściej zdarza się taż, że pacjenci przychodzą do renomowanych gabinetów z prośbą o pomoc w leczeniu powikłań.

Jak informuje w 2011 r. SLDE zanotowało rosnącą falę powikłań po źle przeprowadzonych zabiegach estetycznych. Tym bardziej istotna staje się incjatywa z jaką wychodzi SLDE w kierunku resortu zdrowia.

– W kongresie bierze udział co najmniej tysiąc osób. Ministerstwo nie powinno zlekceważyć stanowiska, pod którym podpisze się tylu lekarzy – mówi nam Barbara Walkiewicz-Cyrańska. Liczy na to, że mimo wielu palących spraw, którymi zajmuje się obecnie Ministerstwo Zdrowia, głos profesjonalistów medycyny estetycznej nie pozostanie niezauważony.


Komentarze

  • Romańska napisał:

    Czytam z ogromnym zaciekawieniem a zarazem ze zdziwieniem ww artykuł. Znam środowisko zarówno zagraniczne jak i polskie zabiegów estetycznych i z przykrością przyznaję, że tylko w Polsce lekarze czują się tak mocno zagrożeni specjalistami, którzy również pokończyli szkolenia, kursy poparte odpowiednimi certyfikatami w zakresie medycyny estetycznej. Myślę, że każdy człowiek ma prawo wyboru gdzie wykona dany zabieg i komu zaufa. Fakt jest taki, iż zarówno lekarz jak i kosmetolog może popełnić błąd. Ważne jest, by potrafił go naprawić, ale tego nie uczymy się na studiach medycznych, ponieważ studia medyczne nie przygotowywują w pełni do wykonania zabiegu w zakresie medycyny estetycznej tylko do leczenia chorób. Dobrze wykonany zabieg to połączenie wiedzy praktycznej, doświadczenia i nauki zdobytej na szkoleniach, kongresach i podczas praktyki specjalistycznej zarówno kosmetologicznej czy też medycznej. Mam nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie sprawę, iż zdania są mocno podzielone w tej kwestii nawet wśród lekarzy. Obawiam się, że działania jakimi kierują się panie mają wydźwięk niestety głównie ekonomiczny i świadczą o nieco niezdrowej konkurencji. Życzę owocnych przemyśleń.

  • Rzeczywiście z jednej strony to działanie ma pewnie na celu zwalczanie konkurencji. Z drugiej strony jakieś uregulowanie medycynie estetycznej by się przydało. O ile stwierdzenie Pani Romańskiej, że “każdy człowiek ma prawo wyboru gdzie wykona dany zabieg i komu zaufa” brzmi dobrze, jednak problem w tym, że ten każdy człowiek na ogół nie wie na jakiej podstawie wybierać. Gdyby chodziło o zwykłe usługi, to można by powiedzieć: “Jego wybór, jego ryzyko”, jednak w tym wypadku chodzi o zdrowie ludzi. Kryteria, które proponuje SLDE wyglądają rzeczywiście nieco kuriozalnie i sprowadzają się do stwierdzenia: “Tylko my możemy robić zabiegi”, czytaj “Tylko my chcemy na tym zarabiać”. Jednak sama idea uregulowania w jakiś sposób rynku usług medycyny, czy dermatologii estetycznej, wydaje mi się dobra.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>