Starajmy się nie promować osób, które źle przysługują się reputacji estetyki medycznej. Chodzi m.in. o takich lekarskich celebrytów, którzy funkcjonują głównie dzięki sprawnemu PR-owi i promocji w internecie – mówi w rozmowie z portalem rynekestetyczny.pl dr Andrzej Ignaciuk, prezes PTMEiAA.
Rynek Estetyczny: – Na niedawnej konferencji szkoleniowej Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging (PTMEiAA) poruszono kwestię możliwości powstania uregulowań, czy zaleceń w tej dziedzinie….
Dr Andrzej Ignaciuk: – Po raz pierwszy PTMEiAA, Polskie Towarzystwo Chirurgii Plastycznej Rekonstrukcyjnej i Estetycznej oraz Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych wspólnie porozumiały się w sprawie rozpoczęcia prac nad czymś, co można roboczo nazwać: Kodeksem Dobrych Praktyk Lekarskich w Estetyce. Sprawa dotyczy zarówno chirurgii plastycznej, medycy estetycznej, czy dermatologii. Chcielibyśmy opracować wskazania, zalecenia, standardy dla lekarzy różnych specjalności, którzy zajmują się estetyką.
Podkreślam wyraźnie, że nie chcemy wchodzić w kompetencje towarzystw naukowych, czy też organów administracyjnych takich jak np. konsultanci wojewódzcy. Chcemy tylko opracować wskazania dla lekarzy zajmujących się estetyką, ponieważ żadnych takich oficjalnych wskazań obecnie nie ma.
Chodzi o to, żeby wiadomo było, jakie powinni mieć przygotowanie lekarze zajmujący się estetyką, jak powinni się zachowywać w różnych sytuacjach, jaką rolę powinni spełniać.
– Pojawiają się głosy, że wśród planów jest wprowadzenie czegoś w rodzaju egzaminu umiejętności lekarskich dla osób, medyków zajmujących się medycyną estetyczną…
– O tym od dawna wspominamy jako Towarzystwo i od dawna się nad tą kwestią zastanawiamy. Jednak jest to problem niełatwy do rozwiązania.
Wyobrażam sobie, że byłoby niezwykle trudno powiedzieć np. chirurgowi, że ma się czegoś douczyć, żeby wejść w obszar estetyki, czy kolegę dermatologa skłonić do tego, żeby jakieś kwestie dodatkowo zgłębił. Obawiam się, że egzaminowanie spotka się z ogromnym oporem środowiska lekarskiego. Wyobraźmy sobie, jak do zakazu wykonywania iniekcji z toksyny botulinowej bez egzaminu podszedłby np. uznany chirurg plastyk.
Z punktu widzenia formalnego jest to bardzo trudna do przeprowadzenie sprawa. Przecież w tworzenie tego typu uregulowań, czy egzaminów potrzebne byłoby zaangażowanie samorządu lekarskiego, czy organów administracyjnych ochrony zdrowia. Powstałyby pytania, kto ma nadawać uprawnienia lekarzom.
Wydaje mi się, że na dzień dzisiejszy, na początek łatwiejsze do przeprowadzenia byłoby to, żeby na bazie opracowywanych właśnie standardów np. lekarze, którzy ukończyli uznane szkoły medycyny estetycznej, aprobowane przez czynniki oficjalne otrzymywali jakiś rodzaj oficjalnych uprawnień do wykonywania zabiegów estetycznych.
Jednak regulowanie rynku usług z zakresu medycyny estetycznej jest trendem widocznym w wielu krajach, we Włoszech, czy w Hiszpanii.
– Jak to wygląda za granicą?
– Przykładowo we Włoszech w kilku prowincjach są listy lekarzy zajmujących się medycyną estetyczną, powstałe na bazie lekarzy, którzy ukończyli kilka uznanych szkół specjalizujących się w tej dziedzinie. Ukończenie uznanej szkoły we Włoszech, zresztą także w Polsce, kończy się koniecznością zdania egzaminu.
Podobna sytuacja jak we Włoszech jest w Hiszpanii. Mamy więc przykłady, z których możemy czerpać w naszym kraju.
Z drugiej strony w Polsce są w medycynie problemy bardzo poważne, systemowe, trudno więc nakłonić naszych decydentów do zajęcia się medycyną estetyczną. Ja jednak staram się skupiać w pierwszej kolejności na porozumieniu w naszym środowisku.
– Jak można to osiągnąć, co lekarze mogą zrobić?
– Znajdźmy porozumienie wewnątrz. Spróbujmy promować tych lekarzy, którzy aktywnie działają w zakresie edukacji, szkoleń, uczestnictwa w poważnych kongresach naukowych.
Starajmy się nie promować osób, które źle przysługują się reputacji estetyki medycznej. Chodzi m. in. o takich lekarskich celebrytów, którzy funkcjonują głównie dzięki sprawnemu PR-owi i promocji w internecie, o takich, którzy robią rzeczy niewłaściwe, niezgodne ze standardami medycznymi. Możemy działać chociażby poprzez nasze wewnętrzne napiętnowanie tych zachowań.
– Rozumiem, że klimat sprzyjający wprowadzaniu regulacji na rynku medycyny estetycznej wynika z tego, że zachowań niewłaściwych w obszarze estetyki jest sporo.
– Niestety jest to problem. Dla wielu lekarzy w sytuacji mniejszego, czy większego kryzysu, który dotyka medycynę, sposób na dorobienie, to medycyna estetyczna. Według nich wystarczy nauczyć się paru wstrzyknięć.
Jednak jeszcze większy kłopot to tendencje, które lekarze zauważają w działalności niektórych kosmetyczek. Osoby te robią zabiegi, których absolutnie nie powinny wykonywać. Nie ma jednak co z tym zjawiskiem zrobić, mimo, że są to zachowania po prostu bezprawne.
Zdarza się, że zwracamy uwagę na przypadki skrajne. Są to rzeczy, które nierzadko uzyskują też rozgłos medialny. Dzieje się tak, kiedy działania kosmetyczek są już naganne z ewidentną szkodą dla pacjentów.
Ja spotykam się z sytuacjami, kiedy kosmetyczki mówią wprost, że wykonują zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Problemem jest też fakt, że niektórzy lekarze szkolą kosmetyczki na krótkich, niedających gruntownej wiedzy kursach. Tymczasem bez znajomości skomplikowanych zagadnień, chociażby z zakresu anatomii wykonywanie zabiegów wiąże się z podwyższonym ryzykiem.
Poza tym kosmetyczki korzystają z preparatów, leków, wykorzystywanych w medycynie estetycznej dostępnych tylko na receptę. Przecież skądś te recepty się biorą. To nie są leki typu proszek od bólu głowy.
Dla mnie budujący jest fakt, że zaczyna się o tym mówić.
– Kwestie związane z medycynę estetyczną w ogóle niechętnie były poruszane na forum publicznym. To się zmienia?
– Do tej pory o medycynie estetycznej i o jej problemach nie mówiło się otwarcie. Teraz chociażby na tegoroczną konferencję naukową Polskiego Towarzystwa Ginekologów zaproszeni byli specjaliści z PTMEiAA. Zostaliśmy zaproszeni także na następne konferencje.
Medycyna estetyczna zaczyna być dostrzegana przez ten tzw. oficjalny świat medyczny. Lekarze medycyny estetycznej zaczynają być traktowani jak partnerzy.
Medycyna to w dużej mierze także prewencja. Tymczasem medycyna estetyczna spełnia przede wszystkim funkcje profilaktyczne. Nie chodzi tylko o poprawianie defektów estetycznych, ale również o zapobieganie patologiom, dzięki zainteresowaniu naszych pacjentów sprawami estetyki.
– Lekarze medycyny estetycznej mogą służyć radą także w kwestiach zdrowia nie tylko estetyki. Dużo ludzi trafia do gabinetów estetycznych?
– Wydaje mi się, że sporo. Być może zbyt często pacjenci gabinetów estetycznych są traktowani nie po lekarsku. Patrzymy, czy nie ma jakichś ewidentnych problemów i tyle.
Jednak lekarz medycyny estetycznej może pełnić ważną funkcję profilaktyczną w systemie ochrony zdrowia.
Janek napisał:
Jakieś regulacje są konieczne. Ktoś musi zrobić trochę porządku, bo inaczej korzystanie z usług medycyny estetycznej będzie jak chodzenie po polu minowym. Pytanie rzeczywiście pojawia się: Kto ma weryfikować ludzi zajmujących się zabiegami. Poza tym zaraz pewnie kosmetyczki się rzucą, że one są nawet lepsze od lekarzy, bo też potrafią wstrzyknąć a nie zanudzają pacjentów “bzdurami” o bezpieczeństwie zabiegów, powikłaniach.