Zdaniem doktora Andrzeja Ignaciuka, prezesa Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, dziedzina, którą się zajmuje to obecnie jedna z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi medycyny w naszym kraju. Jednocześnie zwraca uwagę, że dyscyplina ta ma w Polsce nieco ponad 20 lat i czeka na nią wiele pułapek. – Czy Pan widział, żeby np. ortopeda robił z siebie “showmana” w mediach – mówi lekarz w rozmowie z “Rynkiem estetycznym”
Andrzej Ignaciuk: – Czy nie podcinamy gałęzi na której siedzimy? Niektóre zachowania lekarzy sprawiają, że medycyna estetyczna traci autorytet. Chodzi mi zwłaszcza o niektóre wystąpienia medialne. Nie widziałem, żeby ktoś robił show z transplantacji serca. Tymczasem zdarzają się coraz częściej sytuacje, kiedy koledzy robią z naszej dziedziny medialne show, nie w sensie pozytywnym, popularyzacji dyscypliny, ale w sposób, który wywołuje negatywny odbiór. Stwierdzenia typu: „pięć minut i po zabiegu” są niedopuszczalne. Wywołują nie tyle zachwyt, co raczej niewybredne komentarze w Internecie w rodzaju: „pajac”.
Rynek estetyczny: – Trudno się potem dziwić, że każdy chce te zabiegi wykonywać?
– Potrzeba trochę otrzeźwienia. Niektórzy lekarze mają w mediach ogromną łatwość mówienia o sobie w superlatywach, jacy to są świetni, niezwykli. To jest brak pokory, czy zwykłej skromności. Przecież takie wystąpienia wcale nie przysparzają popularności ani lekarzowi, ani naszej dziedzinie.
To jest tak, jakby Frog, ten człowiek, który pędził po mieście 200 km na godzinę był stawiany za wzór kierowcy. W końcu prowadził nieźle. Tylko, czy to rzeczywiście jest odpowiedzialne, poważne. Takie podejście do medycyny estetycznej sprawia, że musi ona ciągle udowadniać swoją przynależność do dziedzin opartych na nauce. Nie służy nikomu, kto ten medyczny zawód dobrze wykonuje.
– Panie Doktorze, właściwie można sobie zadawać pytanie, czy medycyna estetyczne jest człowiekowi potrzebna?
– Właściwie można by odpowiedzieć słowami, któregoś z polityków, że ludzie głosują nogami. To jest jedna z prężniej rozwijających się w Polsce dziedzin medycyny. Zapewne jest potrzebna ludziom. Trzeba wziąć pod uwagę, że ta działalność medyczna to w pierwszej kolejności profilaktyka, prewencja, terapia, dopiero na końcu korekcja.
Tymczasem ten aspekt korekcyjny wysuwa się na pierwszy plan między innymi z powodu jego szczególnej atrakcyjności zarówno dla pacjenta jak i mediów. Jeżeli człowiek uzyskuje możliwość nauczenia się czegoś o swoim zdrowiu, jeżeli może poprawić swój komfort życia, jeżeli może poprawić swój wygląd, skorygować pewne defekty estetyczne, to taka działalność jest potrzebna.
– Są różni pacjenci. Są pacjentki, które chcą o siebie zadbać, poprawić komfort życia, ale są też inne z niesamowitymi oczekiwaniami i muszą chyba trafić na odpowiedniego lekarza, żeby nie żałować.
– To jest pewien problem. Taki odpowiedzialny lekarz wbrew pozorom nie zawsze jest łatwo dostępny. Czasami pacjentki wpadają w ręce osób, które nie są przygotowane i myślą o medycynie estetycznej tylko jak o sposobie na zarabianie pieniędzy. Rezygnują z funkcji profilaktycznej, diagnostycznej, dydaktycznej lekarza i skupiają się tylko na działalności zabiegowej. Ich praca to: korekta, korekta, korekta, czy trzeba czy nie trzeba.
Czasami pacjentki przychodzą do gabinetu z oczekiwaniami, które nie mają kompletnie sensu. To jest kamyczek do ogródka pana redaktora. Media nie tylko odzwierciedlają rzeczywistość, ale też ją kształtują i zniekształcają. Dlatego potem pojawiają się pacjentki, które chcą korygować coś, co nie wymaga korekcji, albo chcą wykonywania zabiegów, które nie mają uzasadnienia. Dzieje się tak dlatego, że coś przeczytały, albo obejrzały i ulegają tendencji do naśladowania tych zachowań. Wówczas dobry lekarz musi odmówić i wytłumaczyć dlaczego.
– Spotkał się Pan Doktor z wieloma takimi przypadkami nierealnych oczekiwań?
– Przykładowo pacjentki chciały korygować sobie kości policzkowe bez potrzeby. Tego typu nieodpowiedzialny zabieg może prowadzić do powstania monstrualnej twarzy. Pojawiają się pacjentki, które chcą w sposób nienaturalny powiększać usta. Wmówiono im, że z małych młodziutkich ust można zrobić wielkie, dobrze wyglądające zmysłowe. Nie da się tego zrobić.
Pacjenci często działają na zasadzie impulsu chwili. Przykładowo młoda osoba usłyszy przykre słowa, że ma coś nieładnego i nagle chce to za wszelką cenę skorygować. Często to nie ma sensu, bo zabieg jest albo niemożliwy, albo nieskuteczny, albo może na dłuższą metę zaszkodzić wyglądowi. Lekarz musi mieć niemechaniczny, nieautomatyczny kontakt z pacjentem. Musi mieć czas na jego wysłuchanie, zrozumienie, na wyjaśnienie charakteru zabiegu a czasami na wytłumaczenie, czemu nie.
– Jeżeli taka osoba przychodzi do gabinetu, żeby coś skorygować, pozna dobrego lekarza po tym, że będzie z nią rozmawiał o zabiegu oraz że będzie w stanie jej odmówić?
– Przede wszystkim po tym, że będzie miał dla pacjentki czas, będzie ją traktował poważnie. Nie będzie udawał eksperta od wszystkiego, ale zaproponuje rozwiązania, mając przygotowanie merytoryczne, także psychologiczne, ponieważ każdy lekarz pracujący z ludźmi taką podstawową wiedzę powinien mieć.
Lekarz powinien postarać się pacjentkę zrozumieć. Nie robić przedstawienia, tylko robić poważną medycynę. Warto przykładowo nie robić zabiegu podczas pierwszej wizyty. Chodzi o to, żeby dać osobie czas na zastanowienie. Jeszcze raz powtórzę. Medycyna estetyczna to nie maszynka do robienia pieniędzy, ale normalna dyscyplina medyczna.
– Jednak medycyna estetyczna nie jak taką klasyczną dyscypliną medyczną. W niej nie leczymy. W końcu do gabinetów przychodzą raczej ludzie zdrowi…
– …. (…)
Chcesz wiedzieć więcej? Cały wywiad i wiele ciekawych artykułów nt. zabiegów medycyny estetycznej do przeczytania w numerze „Rynku estetycznego” .
Zapraszamy do PRENUMERATY
lub do EMPIKu