Żyjemy w czasach, w których społeczeństwo stało się „lipofobiczne” (lipos- tłuszcz; phobia- lęk). Badania wykazały, że między rokiem 1988 a 1998 kobiety w czasopismach dla mężczyzn, czy uczestniczki konkursu Miss Ameryka stały się znacząco szczuplejsze. Standardy piękna, które obowiązują w danym społeczeństwie, obecne są przede wszystkim w mediach – pisze prof. Jerzy Miziołek*, który podobne tematy poruszał w wykładzie podczas konferencji organizowanej przez Akademię Rzeźbienia Twarzy 16 czerwca w Warszawie.
Ludzie – bez względu na wiek i predyspozycje fizyczne – pragną, aby ich ciała były pozbawione nadmiaru tkanki tłuszczowej, młodzieńcze, smukłe i umięśnione. Niektórzy niemal bezrefleksyjnie dążą do obowiązujących kanonów piękna, pomimo iż „doścignięcie” Cindy Crawford, Claudi Schiffer czy Davida Beckhama jest niemal niewykonalne.
To dążenie do idealnej sylwetki jest obecnie niemal tak samo istotne dla kobiet jak i mężczyzn, jednak różnice w standardach wagi i wymiarów są wyraźne. Występują one również w przywiązywaniu znaczenia do poszczególnych części ciała. Partie, o które kobiety dbają najbardziej to biust, talia oraz biodra i pośladki. Biust jest bowiem jednym z bodźców najbardziej przyciągających męską uwagę. Kanony piękna wielokrotnie zmieniały się przez wieki, a na ich oblicze miały wpływ liczne czynniki.
Wizerunek ciała i jego “medializacja”
Skalę zmiany kanonu w dzisiejszych czasach pokazuje obserwacja modelek w czasopismach dla mężczyzn oraz uczestniczek konkursu Miss Ameryka. Badania wykazały, że między rokiem 1988 a 1998 kobiety w obu kategoriach stały się znacząco szczuplejsze. Jakie ma to znaczenie dla społeczeństwa kobiet niekoniecznie biorących udział w konkursach Miss?
Standardy piękna, które obowiązują w danym społeczeństwie obecne są przede wszystkim w mediach. Szczupłe aktorki, wychudzone modelki królują nie tylko w telewizji, ale również w gazetach, Internecie czy na billboardach zalewających miasta. Posiadanie „lipofobicznie” szczupłego ciała jest częścią przekazu kulturowego, który łączy atrakcyjność fizyczną ze szczęściem i powodzeniem w życiu. Proces ten nazwany został „medializacją ciała”. Presja wywierana przez media, dominacja szczupłej sylwetki i łączenie jej z możliwością osiągnięcia sukcesu i szczęścia oznacza, że atrakcyjność fizyczna stała się podstawą samooceny.
Warto nadmienić, że media prezentując „idealnie piękną” modelkę czy aktorkę, często wykorzystują dublerki, posiadające jeszcze bardziej perfekcyjne części ciała. Aktorka Jennifer Bals odniosła sukces w roku 1980 w filmie Flashdance, mimo że na zbliżeniach pokazywano ciało innej osoby. Stopy top modelek ze względu na swój zbyt duży rozmiar (przy wzroście 175-185 cm) zastępowane są na zdjęciach stopami mniejszymi i bardziej zgrabnymi. To samo tyczy się dłoni i innych części ciała. Okładki wszystkich znanych czasopism kobiecych, w pełni korzystają z cudów techniki informatycznej (photoshop i inne programy graficzne) poddając zdjęcia obróbce i tworząc nieistniejącą postać, z którą porównują się czytelniczki.
Do tego wszystkiego dodać należy, że zarówno kobiety jak i mężczyźni błędnie oceniają, jaki typ sylwetki jest najbardziej atrakcyjny dla przedstawicieli przeciwnej płci. W badaniu przeprowadzonym w 1985 zapytano studentów i studentki o ich aktualne wymiary, o wizerunek idealnej sylwetki, jaką chcieliby posiadać oraz o wizerunek ciała, jaki według nich jest najbardziej atrakcyjny dla przedstawicieli odmiennej płci. Wyniki badania były zaskakujące, albowiem okazało się, że o ile wśród mężczyzn różnice pomiędzy trzema wymienionymi wizerunkami były niewielkie, to wśród kobiet różnice te były bardzo duże.
Opisywały one swoją sylwetkę jako grubszą od tej najbardziej atrakcyjnej dla mężczyzn, ta z kolei była znacznie grubsza od ciała postrzeganego jako idealne. Ponadto kobiety uważały, że mężczyznom podobają się szczuplejsze sylwetki, niż te które zostały przez nich uznane za najbardziej atrakcyjne. Eksperyment ten zdaje się dowodzić, że kobiety dążą do sylwetki, która jest idealna subiektywnie i wcale nie jest najbardziej atrakcyjna dla mężczyzn.
Piękno i złoty podział
Piękno, to – encyklopedycznie rzecz ujmując – obowiązujący w danym momencie dziejowym kanon, często zależny od trendów artystycznych. Wiąże się je z pojęciami swoistej harmonii, proporcji, równowagi i odpowiedniości. Tak więc słowo piękna/y, oznacza coś o doskonałym kształcie, przyciągające wzrok, o cechach, które są miłe dla oka i budzą zachwyt.
Jednym z twórców koncepcji piękna, wyrażonej poprzez geometryczne proporcje i matematyczną harmonię, był Platon, ale jego teoria oparta jest na wcześniejszych przemyśleniach Pitagorasa, który twierdził że pierwotną zasadą wszechrzeczy jest liczba. To Pitagoras jako pierwszy połączył w jedno matematykę, kosmologię, nauki przyrodnicze oraz estetykę. Nowa wizja wszechrzeczy opierała się na teorii, iż we wszystkim istnieje ład, będący matematycznym warunkiem piękna.
Niejako esencją tych przemyśleń jest koncepcja złotego podziału (podział odcinka na dwie części tak, by stosunek długości dłuższej z nich do krótszej był taki sam, jak całego odcinka do części dłuższej). Podział ten nazwano boskim, ponieważ według starożytnych Greków opisywał idealną proporcję oraz wyjątkowe walory estetyczne.
Jeden ze współczesnych specjalistów od medycyny estetycznej zbadał twarze 10 atrakcyjnych modelek, wykazując, że złoty podział pojawia się w wielkości zębów, wymiarach kości czaszki oraz wielu innych proporcjach. Jedna z magistrantek SWPS próbowała odpowiedzieć na pytanie: „Złota, ale czy piękna”? Podtytuł pracy brzmi: „Wpływ złotych proporcji twarzy kobiecej na ocenę atrakcyjności”. Okazało się, że twarze kobiece dopasowane do idealnych proporcji nie były przez osoby badane oceniane jako piękniejsze i bardziej atrakcyjne. Zaobserwowano natomiast pozytywny efekt zmniejszenia nosa o 7 procent; wprowadzenie tej drobnej na pozór zmiany znacznie podniosło ocenę piękna.
A więc przemyślenia antycznych filozofów, przejęte potem przez ludzi renesansu, takich jak Leonardo da Vinci i Albert Dürer, mogą mieć znaczenie dla medycyny estetycznej. Wydaje się bowiem, że chirurgia plastyczna jest sztuką wyraźnie powiązaną z prawami geometrii. Pomiędzy antykiem a Leonardem jest długi okres średniowiecza. Zapowiadały je myśli słynnego mistyka – Dionizego Areopagity, który twierdził, że „Piękno to harmonia i blask”.
Do tej koncepcji nawiązuje Cesare Ripa, renesansowy autor słynnej niegdyś „Ikonologii”, tak oto opisując personifikację piękna: „Niewiasta, której głowa ma być ukryta w chmurach, a reszta ciała – słabo widzialna w skutek spowijającego je blasku. Z owej jasności wysuwa się ręka dzierżąca lilię; w drugiej ma trzymać kulę i cyrkiel. Piękno maluje się z głową w chmurach, bo chyba o niczym innym nie jest tak trudno mówić w języku śmiertelników i chyba nic innego nie jest tak trudno poznawać ludzkim rozumem jak piękno, w rzeczach stworzonych będące wszak – mówiąc przenośnie – jedynie odblaskiem wspaniałości, jaką jaśnieje oblicze Boga. Tak to ujmują platonicy, ile że pierwotne Piękno jest z Nim tożsame”.
Kardynał Pietro Bembo zaś uznał, że „Piękno jest zawsze wdziękiem i niczym innym; nie ma innego piękna niż wdzięk”. Coś z takiego myślenia, w którym wdzięk odnosi się do kobiet, a dostojność do mężczyzn odnaleźć można w „Dworzaninie” Baltazara Castiglione.
Po wypowiedziach filozofów, teologów i dyplomatów warto przywołać opowieść antropologa Donalda Symons’a. Uczestniczył on w wykładzie chirurga plastycznego, ilustrowanym fotografiami pięknych osób. Antropolog, choć oszołomiony niezwykłą urodą postaci na slajdach, zauważył jednak, że w każdej z nich jest coś niedoskonałego, jedna miała zbyt wystające kości policzkowe, a inna za mały nos. Zrodziły się pytania: jakiej używamy „miary”, z czym porównujemy; jaki nos jest idealny, skoro oglądany wydaje się zbyt mały?
Na podstawie tego doświadczenia Symons doszedł do przekonania, że każdy człowiek posiada wewnętrzny wzorzec piękna, z którym porównuje otaczający go świat. Wzorzec ten jednak istnieje tylko dzięki porównaniom z obiektami „nieidealnymi”. Wielcy malarze, próbując ukazać na płótnie piękną postać, korzystali z realnie istniejących modeli, wybierając najbliższe ideału cechy fizyczne. Słynny grecki malarz Zeuksis malując Helenę trojańską wybrał pięć pięknych według niego kobiet i scalając w jedną całość ich najpiękniejsze elementy ukazał najpiękniejszą z kobiet. Obraz się niestety nie zachował, ale istnieją jego rekonstrukcje.
A więc istnieje coś w rodzaju Mitu Piękności. Opisuje się go jako samoistny, obiektywny i uniwersalny twór, do którego dążą głównie kobiety. Bycie uosobieniem piękna jest celem, a nawet wymogiem kulturowym kobiet, obowiązkiem mężczyzn jest zaś naturalność. Czy oznacza to, że proporcjonalność i harmonia jest wymagana tylko od kobiet? Czy piękno stało się sposobem uprzedmiotowienia kobiety, jako obiektu estetycznego?
Przywoływany już Leonardo tak pisał: „Jeśli położy się człowieka na wznak z wyciągniętymi rękami i nogami i ustawiwszy jedno ramię cyrkla w miejscu, gdzie jest pępek, zakreśli się koło, to obwód tego koła dotknie końca palców u rąk i u nóg. I tak jak ciało ludzkie da się ująć w figurę koła, podobnie da się ująć w kwadrat”. W znanej wizualizacji tych myśli, która w naszych czasach zdobi włoską monetę o nominale 1euro, widzimy oczywiście mężczyznę, ale niedawno pojawiła się seria przedstawień, w których miejsce mężczyzny zajęła kobieta. Napis powyżej głosi: „Zawsze piękna, zawsze młoda”.
Piękno kobiety przez wieki
Ideał piękna kobiecego ciała zmieniał się przez wieki i wciąż ulega zmianom. Na jego kształtowanie ma wpływ wiele czynników. Pierwszym z nich jest szerokość geograficzna i zależny od niej klimat oraz dostępność pożywienia. Kolejnym czynnikiem są wydarzenia historyczne, czy ustrój polityczny, panujący na danym obszarze. Wszystko to z kolei zależy od nastrojów polityczno-społecznych danej epoki.
W łagodnym klimacie starożytnej Grecji, w której zdecydowanie dominowali mężczyźni, sztuka i literatura dają wyobrażenie jakie kobiety uważano za piękne. Ideałem kobiecego piękna była sylwetka silnie zarysowana o szerokich biodrach, kształtnych piersiach i bladej cerze. Ówczesna piękność powinna była posiadać też masywne uda i ramiona oraz duże stopy i ręce.
W średniowieczu wielką wagę przywiązywano do duchowości, ciało uznawano za siedlisko grzechu i rozpusty. W epoce gotyku ceniono wysokie, wypukłe czoło i skrzętnie skrywano wszelkie owłosienie uznając je za symbol rozwiązłości. Suknie kobiece były obcisłe na górze, a od bioder w dół fałdziste. Rękawy sukien poszerzały się ku dołowi i dotykały ziemi. Taka suknia sprawiała, że figura stawała się bardzo smukła, co uważano za podstawę urody kobiecej. Uwielbienie dla linii pionowych, widoczne w architekturze gotyku miało swoje odzwierciedlenie w ideale kobiecego piękna. Obowiązujący kanon ukazywał kobietę jako istotę o małych piersiach, delikatnie zarysowanych biodrach oraz długich, wąskich kończynach.
W epoce Renesansu zwrócono się z powrotem ku świeckim ideałom. Narodził się również nowy ideał człowieka, bardziej aktywnego, twórczego i niezależnego. Coraz większą wagę przywiązywano do ideału kobiecej sylwetki. Według jednego z autorytetów włoskiego Renesansu idealnie piękna kobieta powinna mieć dużą głowę, długie i gęste blond włosy, orli nos, obfite piersi, długie ramiona, strome czoło, oczy brązowe w kształcie migdała i rzucające poważne lub – w stosownych okazjach – figlarne spojrzenia. W okresie manieryzmu, a więc w okresie pomiędzy renesansem i barokiem, ideałem stała się ponownie postać wysmukła i zwiewna niczym płomień; dłonie powinny być długie i wąskie a na pociągłej twarzy malować się melancholia, egzaltacja i uduchowienie. Nakrycie głowy winno być wymyślne a talia smukła.
Barok starał się imponować bujnością form i obfitością detali. Unikał linii prostych. Sylwetka kobieca stała się bardziej zgeometryzowana i obfita. Duży biust i szerokie biodra wiązały się nie tylko z dojrzałością seksualną i płodnością, ale również ze zdolnością do przetrwania głodu i zarazy, która systematycznie pustoszyła miasta. Duża i ciężka sylwetka, jak żona Rubensa, stanowiła symbol bogactwa i piękna. Kobiety zaczęły nosić również obcasy oraz bujne zdobienia głowy, aby wyglądać jeszcze bardziej imponująco i pompatycznie.
W XVIII wieku, w okresie klasycyzmu nastąpił powrót do form prostszych oraz do sztuki starożytnej. Popularne zaczęły być hasła nawiązujące do powrotu do natury oraz większej swobody. Ciała kobiet przestały krępować druciane konstrukcje, a modna stała się lekkość i prostota. Linia pasa przeniesiona została pod biust co znakomicie widać w portretach słynnej piękności Madame Recamier. Postać kobieca na powrót stała się smukła, a nacisk położony został na harmonię proporcji sylwetki. Chęć prezentowania piękna kobiecego ciała oraz antycznego ideału smukłości była tak ogromna, że kobiety nosiły zwiewne i lekkie sukienki nawet zimą, narażając się na przeziębienia nazwane „muślinowymi chorobami”.
O ideale czasów romantyzmu pięknie pisze Zygmunt Krasiński, który podziwia małe twarzyczki i malującą się na nich bladość i zamyślenie znamionujące smutek. Od czasów ponownego odkrycia obrazów Botticceli’ego w 2. połowie XIX wieku jego wysublimowane sylwetki Primavery i Wenus w scenie narodzenia stały się wcieleniami piękna, od których nie potrafimy się uwolnić. O tym fenomenie tak pisał około 1900 roku Kazimierz Chłędowski w swoich „Pamiętnikach”: „W ostatnich dwóch dziesiątkach lat modnym był Botticelli, w każdym salonie mówiono i mówią jeszcze o Botticellim, według niego nazywają panie kapelusze i kolory sukien, pannom nie można zrobić większej przyjemności jak porównując je do Botticellowskich postaci, każdy dziennikarz, każdy felietonista ma coś o słynnym malarzu do powiedzenia. Primavera pożycza swych wiotkich kobiet do malowania afiszów i do kart korespondencyjnych”.
W XIX wieku pojawiły się gorsety mające na celu podkreślenie „talii osy”, jak również wypchnięcie biustu oraz bioder. Kształt kobiecej sylwetki uwarunkowany był głównie formą gorsetu. Mocno uwydatniony biust podkreślał przedłużoną i niezwykle wąską talię oraz całkowicie płaski brzuch. Pełne kształty i szczupła talia stały się symbolem kobiecości.
Jednak już w wieku XX moda na „kobiece kształty” ustąpiła miejsca modzie na figurę „chłopczycy”. Płaskie piersi, brak bioder, sylwetka wysoka i smukła, stały się kanonem piękna już w latach 20- tych. Przez kolejne lata XX wieku sylwetka kobieca zmieniała się właściwie co 10 lat.
Wymiarom kobiecego ideału raz przybywało, raz ubywało centymetrów. Kanonem piękna lat 50-tych stała się sylwetka klepsydry z główną jej przedstawicielką- Marlin Monroe lecz zaledwie 10 lat później królowała Audrey Hepburn – piękna i słodka, niemal anorektyczna, o dziecięcych rysach i prawie pozbawiona kobiecych kształtów.
*Prof. Jerzy Miziołek – Historyk sztuki, wykładowca SWPS i Uniwersytetu Warszawskiego, prowadzi interdyscyplinarne badania nad sztuką europejską od późnego antyku po współczesność, ze szczególnym uwzględnieniem kultury artystycznej włoskiego Renesansu, tradycji antyku w sztuce polskiej i komunikacji wizualnej. Jest autorem przeszło stu trzydziestu artykułów, z których znaczna część została opublikowana za granicą (m.in. w „Journal of the Warburg and Courtauld Institutes”, „Renaissance Studies”, „Arte Lombarda”, „Arte Cristiania”, „Icongraphica” i w „Mitteilungen des Kunstistorischen Institutes in Florenz”). Autor sześciu książek.
**Na podstawie wykładu na Kongresie Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging w Warszawie (Wykorzystane zostały badania przemyślenia Magdaleny Trebert i Alicji Safarzyńskiej).
Aleksandra napisał:
Kto jest autorem tego tekstu? Chciałam wyklorzystać go w bibliografii.
admin napisał:
Autorem jest Prof. Jerzy Miziołek – Historyk sztuki, wykładowca SWPS i Uniwersytetu Warszawskiego.
Aleksandra napisał:
Dziękuje. Czyli Pan Profesor napisał ten tekst “Na podstawie wykładu na Kongresie Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging w Warszawie (Wykorzystane zostały badania przemyślenia Magdaleny Trebert i Alicji Safarzyńskiej) ” dobrze rozumiem