Pacjenci, którzy przychodzą do gabinetów medycyny estetycznej często mają wyrobione wzorce piękna poprzez obserwowanie celebrytów i modelek w mediach – mówił dr Wojciech Marusza* podczas czerwcowej konferencji Akademii Rzeźbienia Twarzy. Przedstawiał możliwości modelowania twarzy. Podał też przykłady modelek, omawiając ich atuty i wyjaśniając co decyduje o ich atrakcyjności.
Dr Wojciech Marusza wskazywał, że na postrzeganie siebie i na wymagania, które sobie stawiają pacjenci duży wpływ ma sposób, w jaki osoby są oceniane przez płeć przeciwną. To dlatego, jak zauważa lekarz: – Nasi pacjenci chcą wyglądać tak, jak wzorzec w mediach.
Stosowane techniki
Dr Wojciech Marusza przypominał, że choć wykorzystanie botoksu w modelowaniu twarzy wydaje się być najłatwiejszym sposobem, to jednak wbrew pozorom nie musi to być taki prosty zabieg. Ostrzegał, że przy nieumiejętnym wykorzystaniu tego materiału po zabiegach pojawiają się powikłania.
Zalecał, aby każdy zastrzyk z botoksu wykonywać nową strzykawką. Proponował na rysunku twarzy, na planie zabiegu ustawić strzykawki z wyliczoną ilością botoksu.
– To daje pewność niepopełnienia pomyłki, a pacjentowi daje pełną transparentność przygotowywanego zabiegu – mówił dr Marusza. Poza tym zwracał uwagę na fakt, że dla pacjenta liczy się także oprawa. Podkreślał, że zabieg powinien być wykonywany w gabinecie lekarskim. Ponadto lekarz musi pilnować standardów.
Jak zauważył dr Wojciech Marusza, bardzo szybko rozwijającym się obszarem medycyny estetycznej są wypełniacze. Jego zdaniem najlepszymi obecnie tego typu materiałami są te na bazie kwasu hialuronowego. – Jednak każdy wypełniacz trzeba sprawdzać – podkreślał.
Jego zdaniem jedną z najważniejszych cech wypełniacza jest stwardnienie po podaniu preparatu. Jak tłumaczył każdy preparat potrzebuje jakiegoś czasu na stwardnienie po podaniu, jednak trzeba dobierać takie, które ten efekt mają jak najkrótszy, ponieważ są najbezpieczniejsze.
Ponadto Marusza zauważa, że preparaty, które utrzymują się bardzo długo po podaniu, mają długi czas wchłaniania, częściej prowadzą do powstawania tzw. biofilmów (reakcji bakteryjnej, powodującej powikłania).
Dr Wojciech Marusza zwracał uwagę na możliwość wykorzystania do modelowania twarzy fosfatydylocholiny, która, mówiąc w uproszczeniu, rozpuszcza tkankę tłuszczową. Według lekarza można nią dowolnie modelować twarz. Jego zdaniem często po tej kuracji można dopiero zacząć modelowanie botoksem, czy wypełniaczem. Marusza podkreślał jednocześnie, że do modelowania twarzy konieczna jest gruntowna znajomość anatomii.
Prof. Bogdan Ciszek z Zakładu Anatomii Prawidłowej i Klinicznej Centrum Biostruktury WUM podczas czerwcowej konferencji Akademii Rzeźbienia Twarzy podkreślał, że jest wiele niebezpiecznych punktów na twarzy, których znajomość jest niezbędna. W przeciwnym bowiem razie można doprowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń nerwów, czy mięśni, lub wprowadzić materiał do układu krwionośnego, co ze względu na bliskość mózgu, może się skończyć tragicznie.
Prof. Bogdan Ciszek podkreślał również, że przed zabiegami trzeba rozważyć jak daleko można poprawić strukturę twarzy. – Chodzi o to, żeby właściciel twarzy czuł się nadal z nią psychicznie związany. Jest niebezpieczeństwo, że tak nie będzie – ostrzegał profesor.
Jak wyglądają modelki
Dr Wojciech Marusza przedstawiając, podczas czerwcowej konferencji, wizerunki modelek podkreślał kilka elementów twarzy, które w zależności od proporcji decydują o atrakcyjności. Wśród nich wymieniał oczy, usta, policzki i kości policzkowe, linię żuchwy, czy rysunek mięśni żwaczy.
Jak zauważył Marusza często – z punktu widzenia mężczyzn – najatrakcyjniejsze twarze kobiece to te, które zachowały około 50 proc. cech dziecięcych. Lekarze zwracał uwagę na indywidualność piękna. – Niedoskonałości też mogą być atrakcyjne – podkreślał.
Według Maruszy lekarz medycyny estetycznej prawdopodobnie chciałby wiele zmienić np. w twarzy Anji Rubik. Tymczasem jest to twarz wyjątkowa, zjawiskowa.
Lekarz medycyny estetycznej być może uznałby, że w twarzy słynnej Heidi Klum zbyt mocny jest mięsień żwaczy – zleciłby szynę relaksacyjną. Poza tym być może wytknąłby modelce zbyt zdecydowaną żuchwę oraz małe usta. Tymczasem – jak podkreśla Marusza – żadna poprawka tej twarzy nie jest potrzebna.
Według niego twarz Kate Moss jest przykładem fenomenu twarzy kobiety o dziecięcych rysach. Jak zauważa kąciki ust modelki są na linii środka źrenic oczu.
Jak mówił Marusza w przypadku polskiej modelki Natalii Siwiec wydaje się, że zrobione są usta, ze względu na przesadzoną pełność dolnej wargi. Ponadto kontur górnej wargi – zdaniem lekarza – jest twardy i wydaje się być nienaturalny.
Indywidualne niedoskonałości mogą być piękne
Według dr Wojciecha Maruszy ideał piękna, obowiązujący np. w Ameryce Północnej nieco różni się od europejskiego. Szczególnie w USA wśród najpopularniejszych modelek jest więcej twarzy zdecydowanych.
Dr Marusza w Polsce i Rosji dostrzega pewną prawidłowość w działaniach lekarzy medycyny estetycznej. Z powodu prób naprawy urody ludzie w tych krajach nierzadko chodzą z dużymi, wysokim, wielkimi policzkami.
– Wygląda to, jakby lekarzom zabrakło umiejętności rozpuszczania tłuszczu – mówi Marusza. Tymczasem modelki na ogół mają delikatnie zarysowane policzki. Lekarz tłumaczy, że nie chodzi o tworzenie wypukłości na policzkach. Jak dodaje należy też zostawiać zarysowaną linię oczodołu.
– Twarz musi być stonowana, nie można przeginać – podkreśla. Według niego nie wszystko musi być na twarzy perfekcyjne a pewne niedoskonałości trzeba zostawić, bo są piękne. Radzi, aby twarz czytać jako całość.
– Nie można jej jedynie dzielić na poszczególne elementy do poprawy – podkreśla dr Wojciech Marusza.
– Specjalista w dziedzinie chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej. Od 2001 roku zajmuje się medycyną estetyczną. Od 2007 do chwili obecnej trener wykonywania zabiegów w firmach: Q-Med., Teosyal, Allergan, Galderma, Croma. W dorobku ma kilkanaście publikacji z zakresu medycyny i kilkanaście wykładów na kongresach medycznych. Od roku 2009 współpracuje naukowo z Zakładem Mikrobiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w zakresie powikłań po kwasie hialuronowym. Kieruje placówką Akademia Rzeźbienia Twarzy w Warszawie.
Ania napisał:
super tekst!!!!Dobrze wiedzieć, że są w Polsce lekarze medycyny estetycznej, którzy myślą i pracują w ten sposób. W Polsce mało kto korzysta z wypełniaczy w sposób stonowany, większość tzw. celebrytek i celebrytów ma pyszczki nabrzmiałe jak piłeczki.
Pacjentka napisał:
Ja Maruszy ostatecznie nie polecam. Robilam u niego wiele rzeczy: bruzdy nosowo wargowe, kosci jarzmowe, naciagnal mnie na ten botoks w zuchwe ( ZERO efektu), spartaczyl mi brode – wyglada teraz staro i nienaturalnie. Zgadzam sie – naciaga na duze ilosci preparatu, ceny ma wyzsze niz np. Broma. Tez trafilam tam przez internet. Oglaszal sie tez na grouponie – tak trafila do niego kolezanka – tez nie byla zadowolona. Generalnie w najlepszym razie efekt jego pracy niewidoczny, w najgorszym – tak jak moja broda.
Wystarczy spojrzec na jego zone – chetnie pokazuje jej zdjecia, efekt bardzo plastikowy, ja bym sie wstydzila chodzic z taka twarza, jak dla mnie to kiepska rekomendacja. Wiecej tam nie pojde.
Pati napisał:
Ja korzystałam, robiłam powiększanie strefy kosci policzkowych oraz powiekszanie ust. Efekt dla mnie na czwórke.
Usta nie są symetryczne. Uwaga, doktor próbuje naciagać na duuże ilości preparatów.
Do powiększenia strefy kości policzkowych zaproponował mi aż 3 ml!!! Ja mam tylko 24 lata i odpowiedziałam mu, że max. zgadzam się na 2ml.
W tym momencie zaczął mnie namawiać na duże ilości botoksu wstrzyknięte w okolice żuchwy. Zachwalał, że to wyszczupla i modeluje twarz. Pokazywał zdjęcia rodziny, u której takie coś wykonał.
Odpowiedziałam mu, że 24 lata to za mało na tak poważne zabawy z botoksem. Nasmarował mi miejsca do zabiegu jakąś maścią znieczulającą z USA.
Po 20/30 minutach był zabieg. Doktor ostrzyknął mi najpierw z jednej strony usta. W tym momencie zadzwonił telefon i on go odebrał!!!
Pociekłą mi krew po świeżym nakłuciu, a on gada sobie w najlepsze przez telefon z jakąś dawno niewidzianą i niesłyszaną znajomą.
Ten fakt świadczy dla mnie tyle, że ma zero szacunku do mnie jako pacjentki. Było mi po prostu przykro…
Rozmowa zakończona. Ostrzyknął drugą stronę, popatrzył i sam siebie pochwalił i do widzenia.
Trafiłam tam dzięki filmikowi, które zamieścił w internecie.
Czy proponowanie 24 latce takiej ilości botoxu to oznaka profesjonalizmu lekarza?
Pacjentka napisał:
Dr Marusza – Samozwańczy ekspert, który najlepiej odnajduje siebie w roli Boga med.estetycznej. Nikt go lepiej nie wychwali niż on sam siebie. Historie o tym jak inni partaczą a on musi poprawiać, jak klientki tłumnie z całej Polski do niego przybywają (co dziwne, bo na wizytę nie musiałam czekać miesiącami) a nawet o żonie, którą zrobił tak, że dopiero teraz wygląda. Najchętniej to wstrzyknąłby każdej z nas wszystko i wszędzie – badając tylko ile jesteśmy w stanie u niego zostawić pieniędzy. Zapytał mnie, gdzie pracuję, mając na myśli pewnie, ile można będzie ze mnie wyciągnąć. Klientki (u niego zdecydowanie nie jesteśmy pacjentkami a klientkami) traktuje rutynowo – co sam mi powiedział, kiedy kolejny raz szłam do niego na poprawkę poprawki, usłyszałam „wiem lepiej od pani jak powinno być, bo jest pani dla mnie rutyną, którą wykonuję kilkanaście razy dziennie” – ostatecznie poszłam do inny lekarz zrobił mi poprawkę. Wierzę, że są osoby zadowolone – ale na pewno Marusza nie jest specjalistą, który potrafi „wyciągnąć” cały potencjał piękna z żadnej ze swoich Klientek bo patrzy on na nas jak na świnki skarbonki z których należy jedynie wyciągać walutę – i to jest jego misją. Za takie pieniądze naprawdę warto wybrać innego specjalistę, tym bardziej, że w Warszawie jest wśród kogo wybierać.