W gabinetach medycyny estetycznej od jakiegoś czasu można spotkać się z zabiegami odmładzającymi z wykorzystaniem specjalnych wchłanialnych nici. – Są nici, które liftingują, są też takie, które zwiększają napięcie skóry – mówi w rozmowie z portalem rynekestetyczny.pl dr Lubomir Lambas, chirurg plastyczny.
Jak zaznacza dr Lubomir Lembas słowo nici w medycynie estetycznej otwiera bardzo szeroki temat ponieważ jest bardzo wiele ich rodzajów wykorzystywanych w zabiegach. – Materiałów tego typu rzeczywiście jest na rynku już sporo – zauważa dr Paweł Surowiak prof. Katedry i Zakładu Histologii i Embriologii AM we Wrocławiu, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.
Jak to działa
Jak mówił podczas konferencji prasowej dr Paweł Surowiak w obecnie dostępnych produktach procedura stosowania metody jest dosyć prosta. Nić jest aplikowana za pomocą cienkiej igły. – Wbijamy igłę pod skórę, przytrzymujemy palcem, wyjmujemy, a nitka zostaje w twarzy – tłumaczył. Potem nić powinna się wchłonąć, jednak sama jej obecność powoduje podrażnienie tkanki i stymulację.
– Obecność tego ciała obcego, w skórze stymuluje powstawanie włóknienia, czyli powstawanie kolagenu – wyjaśnia dr Surowiak. Dodaje, że są też inne preparaty, które wykorzystują tego typu mechanizm, np. kwas polimlekowy.
Zdaniem dr Lubomira Lembasa, aby stosować nici, przede wszystkim trzeba rozumieć, po co się je stosuje i być bardzo dobrym lekarzem medycyny estetycznej. Lekarz podkreśla, że konieczna jest umiejętność oceny twarzy człowieka, wiedza na temat anatomii i procesów starzenia się twarzy.
– Lekarz musi ocenić z jakimi czynnikami starzenia się twarzy ma do czynienia u konkretnego pacjenta oraz zdecydować w jaki sposób się do nich odnieść. Inaczej trzeba postępować z zanikiem tkanek, bo co nam dadzą nitki w takim wypadku. Nie przywrócą przecież objętości. Innej reakcji wymaga np. zmiana napięcia mięśni – tłumaczy chirurg plastyczny.
– Gdy ich napięcie jest zbyt duże warto rozważyć toksynę botulinową. Jeszcze inaczej lekarz odniesie się do opadania tkanek. W takim przypadku ani toksyna, ani kwas hialuronowy raczej nie pomogą. Pozostaje chirurgia plastyczna-lifting albo nici – radzi.
Boom na nici – co dalej
Jak zauważa dr Lubomir Lembas obecnie obserwowany jest „boom” na nici. Jednak jego zdaniem może być tak, że za rok, za pół roku, pojawi się jakaś liczba powikłań po tych produktach, która wyniknie ze złej kwalifikacji pacjentów, z nieumiejętności dobrania odpowiednich nici do procedury, z małego wyszkolenia lekarzy. Jego zdaniem może to doprowadzić to zahamowania wzrostu popularności tej metody, co nie zmieni faktu, że znajdzie ona swoje miejsce na rynku, ze względu na swoje niezaprzeczalne zalety.
Dr Paweł Surowiak radzi, żeby, jak w każdej dziedzinie, także w tym przypadku zwracać uwagę, czy dany materiał jest zarejestrowany. Warto, jego zdaniem, patrzeć na oznakowanie związane np. z rejestracją produktu medycznego w Unii Europejskiej. Zwraca uwagę, że zatwierdzenie FDA (American Food and Drug Administration) może dawać jeszcze lepszą gwarancją bezpieczeństwa i jakości. – Wyroby medyczne FDA troszkę bardziej restrykcyjnie rejestruje, niż UE – dodaje.
Zdaniem dr Lubomira Lembasa po jakimś czasie rynek nici się ustabilizuje i metoda ta zdobędzie swoją pozycję wśród innych zabiegów estetycznych. Dodaje, że podobnie było z kwasem hialuronowym, czy nawet z toksyną botulinową.
Nici to nie panaceum
Zdaniem dr Pawła Surowiaka, obecnie nici, to zabieg dla lekarzy rozsądnych, którzy mają duże doświadczenie. – Którzy zachwyceni nowymi możliwościami nie napchają tych nici w pacjenta, bo potem może się okazać, że trzeba będzie je powyciągać – ostrzega wprost.
Dr Lubomir Lembas z kolei przyznał: – Z pewnością stosowanie nici przez lekarzy nie może wyglądać tak, że jak się ma nowy młotek to każdy problem wygląda jak gwóźdź.
– Trzeba rozpoznać te problemy związane ze starzeniem, do których nici będą miały najlepsze zastosowanie. Nie każdy klucz pasuje do wszystkich zamków. Nici są tylko jednym kluczem i pasują do jednego zamka. Trzeba tylko umieć ocenić do którego, żeby dobrze sobie nimi radzić w swojej praktyce – tłumaczył nam chirurg plastyczny.
Dr Paweł Surowiak podkreślał, że kluczową rzeczą, przy tego typu zabiegach jest bezwzględne przestrzeganie zasad aseptyki. – To nie może być wykonywane byle gdzie i byle jak – ostrzegał. Przypominał, że metoda polega na wkładaniu pod skórę swego rodzaju implantu, który tam zostaje i którego, w przeciwieństwie do kwasu hialuronowego, nie można, za pomocą zastrzyku z enzymu rozpuszczającego, usunąć.
Daniel Mieczkowski
Źródło: www.rynekestetyczny.pl
amigo napisał:
chętnie poddam sie takiej kuracji w ramach “testera’ oczywiście gdybym nie musiała zapłacic bo na to mnie niestety nie stac mam 62lata i chętnie bym pozbyła sie bruzd i zmarszczek na twarzy