Toksyna botulinowa, wypełniacze oraz peelingi chemiczne należą do najpopularniejszych zabiegów w Stanach Zjednoczonych Ameryki i są głównym motorem wzrostu branży medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej już trzeci rok z rzędu – wynika z opublikowanych w tym roku danych Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgów Plastycznych (American Society of Plastic Surgeons – ASPS).
Według ASPS – organizacji, która zrzesza 7 tys. amerykańskich chirurgów plastycznych – w 2012 r. w USA wykonano w sumie około 14,6 mln różnego rodzaju procedur estetycznych, co oznacza, że ich liczba w porównaniu z rokiem 2011 wrosła o 5 proc. – informuje portal medscape.com.
Botoks motorem rynku od trzech lat
Jak podkreśla w oficjalnym oświadczeniu Gregory Evans, prezes ASPS już trzeci rok z rzędu utrzymanie trendu rozwojowego branża chirurgii plastycznej i medycyny estetycznej zawdzięcza znacznemu wzrostowi liczby zabiegów małoinwazyjnych. – Liczba zabiegów z zakresu estetycznej chirurgii plastycznej utrzymuje się na stosunkowo stabilnym poziomie – dodaje Gregory Evans.
Z danych ASPS wynika, że liczba zabiegów z wykorzystaniem toksyny botulinowej wzrosła w USA w 2012 r. o 8 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Większość zabiegów wygładzających skórę twarzy to były zabiegi z toksyną, a było ich w 2012 r. w USA około 6,1 mln, z tym, że w tej liczbie znajdują się również takie procedury jak np. mokrodermabrazja.
Popyt na wypełniacze, wykorzystywane w celu niwelowania zmarszczek wzrósł w 2012 r. o 5 proc. w porównaniu do 2011 r. Okazuje się, że wzrosło także zapotrzeboanie na laserową depilację włosów – zgodnie z danymi ASPS o około 4 proc. Popyt na peelingi chemiczne skoczył natomiast w 2012 r. o 2 proc.
Małoinwazyjne zabiegi w natarciu
Z danych ASPS wynika jasno, że liczba zabiegów małoinwazyjnych wzrosła znacznie w porównaniu z latami poprzednimi i osiągnęła w 2012 r. wysoki poziom 13 mln wykonanych procedur. Oznacza to, że małoinwazyjne zabiegi stanowiły w 2012 r. w ujęciu ilościowym blisko 90 proc. wszystkich estetycznych procedur wykonywanych w USA.
ASPS poinformowało też, że operacji plastycznych takich jak np. powiększanie piersi, czy face-lifting wykonano w 2012 r. w sumie około 1,6 mln. Okazało się, że liczba tego typu operacji wykonywanych w Stanach Zjednoczonych spadła w 2012 r. o 2 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
– Zabiegi z zakresu estetycznej chirurgii plastycznej kobiecych piersi, takie jak powiększanie biustu, jak również zabiegi z zakresu chirurgicznego modelowania sylwetki, takie jak odsysanie tłuszczu, znalazły się wśród najpopularniejszych procedur 2012 r. – zauważa Gregory Evans. Przyznaje jednak, że mimo to, wykonywano tego typu zabiegów mniej, niż w latach ubiegłych.
Powiększanie piersi ciągle na topie
Jak wynika z danych ASPS, mimo że liczba zabiegów powiększania piersi spadła w 2012 r. w USA o około 7 proc. w porównaniu do poprzedniego roku, to jednak nadal były to najpopularniejsze procedury z zakresu chirurgii plastycznej. W 2012 r. w Stanach Zjednoczonych wykonano około 286 tys. tego typu operacji.
Na liście najpopularniejszych zabiegów chirurgii estetycznej po powiększaniu piersi znalazła się plastyka nosa. Następne w kolejności są procedury takie jak liposukcja, a zaraz potem operacje powiek i face-lifting.
Według danych ASPS rekonstrukcyjna chirurgia plastyczna, która służy poprawie funkcjonowania pacjenta lub korekcie defektów anatomiczych w zeszłym roku zyskała na popularności.
Afera zaszkodziła rynkowi
Niektórzy eksperci uważają, że nienajlepsza koniunktura w przypadku zabiegów powiększania piersi to może być wynik głośnej afery, związanej z wadliwymi implantami piersi francuskiej firmy Poly Implant Prothese (PIP). Jak wynika z przytoczonych już danych ASPS w Stanach Zjednoczonych popyt na tego typu operacje plastyczne zmalał o około 7 proc.
Z kolei z europejskich analiz wynika, że na naszym kontynencie zanotowano w 2012 r. jeszcze większy spadek liczby procedur powiększania piersi, bo aż 9,2-procentowy. Takie dane zaprezentowała w tym roku IMCAS – francuska organizacja prowadząca szkolenia oraz kongresy naukowe w zakresie chirurgii plastycznej i dermatologii estetycznej, współpracująca m. in. z SOFCEP (French Society of Aesthetic and Plastic Surgeons) i ELSD (European Society for Laser Dermatology).
Przypomnijmy, że w implantach piersi produkowanych przez francuską firmę PIP, a także – jak informuje Polskie Towarzystwa Chirurgii Plastycznej Rekonstrukcyjnej i Estetycznej – w M-Implants, wytwarzanych przez holenderską Rofil Medro wykorzystywano niesprawdzony pod kątem medycznym silikon, który mógł stanowić zagrożenie dla zdrowia pacjentek.
Niepewne implanty były przez wiele lat szeroko stosowane przez lekarzy w Europie oraz Ameryce Łacińskiej. Wadliwe protezy wszczepiono – według różnych szacunków – od 300 do 500 tys. kobietom na całym świecie.
Czytaj też: Francja: Proces ws. wadliwych implantów PIP
Źródło: Medscape.com