Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) planuje akcję edukacyjną „Nie płać zdrowiem za urodę”, która będzie skierowana do salonów kosmetycznych oraz ich klientów. Akcja będzie dotyczyć nowych, doszczegółowionych standardów jakości i bezpieczeństwa, nad którymi właśnie pracuje Sanepid. – Chcemy, żeby działania inspektoratu były nie opresyjne, ale edukacyjne – podkreśla minister Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny w rozmowie z „Rynkiem estetycznym”
Rynek estetyczny: – GIS planuje zainicjowanie akcji edukacyjnej, dotyczącej tzw. sektora „beauty”. Skąd pomysł na to, żeby zająć się taką tematyką?
Jarosław Pinkas: – Docierają do nas sygnały, że niespecjalnie dobrze dzieje się w salonach kosmetycznych i wszędzie tam, gdzie poprawia się urodę. Po pierwsze wydaje się, że cały sektor tzw. “beauty” wymaga jakiegoś rodzaju nadzoru, ponieważ wiele rzeczy dzieje się tam niezgodnie z zasadami sztuki i bez zachowania bezpieczeństwa a część pracowników salonów kosmetycznych po prostu nie ma kwalifikacji.
Po drugie myślę, że brakuje zasad kształcenia ustawicznego oraz świadomości zagrożeń, które rodzi chociażby dynamiczny rozwój tego sektora.
Po trzecie w wielu miejscach nie ma świadomości, co to znaczy utrzymanie właściwego stanu sanitarnego, co to znaczy epidemiologia. Wskazuje na to chociażby podejście do czynności związanych z naruszeniem ciągłości tkanek.
W wielu placówkach kosmetycznych brakuje też wiedzy, jak należy reagować w sytuacji wystąpienia komplikacji. Problemem, który widzi GIS jest też brak kompetencji do rozpoznania sytuacji oraz brak umiejętności do przyznania się do błędu. To nierzadko utrudnia podjęcie właściwych działań zapobiegawczych, wydłuża też w czasie proces reakcji na komplikacje, co jest bardzo ważne w przypadku leczenia.
– Dostrzega Pan zagrożenie dla klientów tego sektora?
– Docierają do nas informacje, że spora liczba osób poszkodowanych po różnego rodzaju zabiegach z obszaru “beauty” wchodzi do systemu opieki zdrowotnej z różnego typu powikłaniami. Mogą to być powikłania bardzo groźne i długotrwałe, powodujące oszpecenie takie jak np. świerzb, grzybice, gronkowiec i wiele innych chorób skóry. Mogą to być także problemy, które powodują dewastację stanu ogólnoustrojowego. Mam na myśli np. zakażenia wirusami HCV, HBV, HIV – często diagnozowane po dłuższym upływie czasu.
Kolejna sprawa to stosowanie różnego rodzaju substancji, które mogą być groźne, posiadać różnego rodzaju zanieczyszczenia od chemicznych, po bakteriologiczne. Przykładowo w USA prowadzona jest obecnie na szeroką skalę akcja, dotycząca salonów tatuaży. Okazało się, że wiele barwników używanych w takich placówkach może być niebezpiecznych ze względu na szkodliwy skład.
Ważną kwestią jest też właściwy sposób użytkowania produktów oraz urządzeń w salonach piękności. Zależy nam na tym, żeby używane były produkty certyfikowane, bezpieczne oraz we właściwy sposób stosowane np. jednorazowa kapsułka powinna być rzeczywiście jednorazowa.
Jeżeli chodzi o narzędzia i urządzenia to w grę wchodzi właściwe ich użytkowanie z punktu widzenia sanitarnego, np. właściwa sterylizacja. Zachowania niebezpieczne dla klientów salonów mogą wynikać z jednej strony z braku świadomości, z drugiej z chęci zysku przedsiębiorców.
– Wymienił Pan sporo obszarów, które mogłyby znaleźć się w kręgu zainteresowań GIS…
– Chcemy, żeby działania inspektoratu były nie opresyjne, ale edukacyjne. Najważniejsze jest to, żeby zarówno salony i gabinety, jak i ich klienci mieli poczucie, że Inspekcja Sanitarna jest ich partnerem. Nie chodzi o to, żeby się nas bać, ale żeby umieć przyznać się do błędu, korzystać z naszych materiałów informacyjnych, korzystać z naszych rad, pozyskiwać wiedzę z dobrych źródeł. Podkreślam, że nie chcemy być traktowani jak instytucja opresyjna na zasadzie: „Przyjdzie Sanepid i się będzie czepiał”. Nie o to chodzi. Chcemy, żeby przedsiębiorcy i klienci zrozumieli wartość bezpieczeństwa, chcemy wygenerować potrzebę zmian na lepsze w sektorze „beauty”, przekazując wiedzę.
Nawiasem mówiąc rynek ubezpieczeniowy tylko czeka na to, żeby pozyskać pacjentki, które doznają jakichś problemów zdrowotnych po zabiegach upiększających. Ja z premedytacją nie używam w tym kontekście słowa powikłanie, ponieważ to jest słowo zarezerwowane dla działań medycznych. W tym przypadku mamy do czynienia z jakimś rodzajem komplikacji po działaniu kosmetycznym, które może mieć finał w gabinecie lekarskim, czy w szpitalu.
– Inspektorat rozróżnia tzw. sektor „beauty” oraz obszar estetyki medycznej?
– (…)
Chcesz wiedzieć więcej? Cały wywiad i wiele innych ciekawych tekstów nt. zabiegów medycyny estetycznej do przeczytania w numerze „Rynku estetycznego”.
Zapraszamy do PRENUMERATY
lub do EMPIKu