Chirurg plastyczny z Tbilisi dr Marlen Sulamanidze, twórca nici liftingujących, spotkał się z nami pod koniec maja na VI już Konferencji Aptos w Warszawie. W latach osiemdziesiątych wpadł on na pomysł zastosowania do celów estetycznych nici z wypustkami, które zakotwiczają się w tkankach. Obecnie w użyciu jest już trzecia generacja tego typu nici a idea podnoszenia tkanek w sposób małoinwazyjny jest jedną najbardziej nośnych w medycynie estetycznej
Rynek estetyczny: – Panie doktorze, skąd pomysł na wykorzystanie nici do celów estetycznych?
Marlen Sulamanidze: – Pod koniec lat osiemdziesiątych byłem chirurgiem plastycznym w szpitalu w Tbilisi. Wykonywałem klasyczne operacje, takie jak face-lifting. To jest poważna ingerencja chirurgiczna, wykonywana pod narkozą, trwająca kilka godzin, pozostawiająca blizny. Poza tym pojawia się ryzyko powikłań w okresie pooperacyjnym.
Zastanawiałem się nad sposobem, który pozwoli na uzyskanie efektu podniesienia tkanek, może nie tak radykalnego, jak w przypadku operacji, ale za to bez tylu zagrożeń. Warto przypomnieć, że w latach 80-tych poza chirurgią plastyczną nie było innych technik odmładzania poza kremami. Nie było ani toksyny botulinowej, ani wypełniaczy. Bardzo brakowało pośrednich metod.
Pewnego dnia w latach 80-tych znalazłem w prasie informację, że w Egipcie odkryto mumię, a w niej pod skórą złote nici. Dało mi to do myślenia. Przypuszczałem, że te nici zostały wykorzystane w celu odmłodzenia. Jednak ku mojemu zdziwieniu nici z mumii były gładkie i nie nadawały się do liftingu tkanek. Potem o tym zapomniałem.
Dopiero na początku lat 90., kiedy wyjechaliśmy z rodziną do Moskwy wróciłem do tej idei. Tam spotkałem się z zastosowaniem nici do zabiegów chirurgicznych. Któregoś dnia wziąłem kawałek nici polipropylenowej, ponacinałem ją skalpelem, tworząc szorstkie zaczepy mocujące nić w tkankach i w znieczuleniu miejscowym wszyłem sam sobie w przedramię. Uważałem, że gładkiej nici nie uda się wystarczająco mocno zaczepić.
Ten pierwszy eksperyment pozwolił mi odkryć działanie nici o jakiej myślałem. Stosunkowo prosty zabieg dał doskonałe efekty liftingujące. Rozpocząłem pracę z kolejnymi pacjentami. Jednym z pierwszych pacjentów była zresztą moja żona. Obserwowałem skutki działania. Były bardzo dobre. Wymyśliliśmy dla nici nazwę Aptos – anty-ptosis – czyli przeciwdziałanie ptozie, tj. opadaniu tkanek miękkich i tak nazwaliśmy firmę.
– Zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych od prostego, ale odkrywczego pomysłu, a dzisiaj mamy już trzecią generację nici Aptos. Na czym polega innowacyjność tego rozwiązania?
Marlen Sulamanidze: – Pierwsza generacja to były nierozpuszczalne nici z wypustkami do podnoszenia tkanek. Druga generacja Aptos to były nici na specjalnych igłach, które ułatwiały lekarzom wykonywanie zabiegów. Wciąż rozwijaliśmy też różne rodzaje nici, dedykowane do uzyskiwania wielu rodzajów efektów estetycznych w określonych obszarach twarzy i ciała.
Opracowaliśmy cały wachlarz zarówno produktów, jak i technik zabiegowych, dzięki którym lekarze mogą uzyskiwać bardzo różnorodne efekty liftingujące, odmładzające, estetyczne. Daliśmy operatorom do dyspozycji zarówno nici niewchłanialne, jak i wchłanialne w zależności od problemu, z którym należy sobie poradzić.
Trzecia generacja nici to dodanie do produktów wchłanialnych na bazie kwasu polimlekowego i kaprolaktonu – kwasu hialuronowego. Spowodowało to przyspieszenie procesu rewitalizacji skóry, poprzez wzmożoną produkcję kolagenu i elastyny już w ciągu 14 dni od zabiegu oraz skróciło okres rekonwalescencji. Wcześniej nić dawała głównie mechaniczny efekt podniesienia tkanek.
Od momentu wprowadzenia kwasu hialuronowego do składu, otrzymujemy dodatkowy efekt odmłodzenia, stymulacji skóry. Pacjent wygląda naturalnie i młodo. Skóra jest odświeżona, przy jednoczesnym efekcie liftingującym. Poza tym, dzięki zmniejszeniu inwazyjności i wykorzystaniu wchłanialnych nici zabiegi mogą wykonywać nie tylko chirurdzy, ale także lekarze innych specjalności.
– Chciałem poprosić o Pana opinię na temat nici z punktu widzenia chirurga plastycznego?
Marlen Sulamanidze: – Metody małoinwazyjne nie mogą zastąpić chirurgii plastycznej. Są pewne problemy z którymi możemy poradzić sobie głównie operacyjnie, szczególnie kiedy dochodzi do znacznego opadania tkanek – znaczącej ptozy. Jednak jeżeli pacjent nie może zostać poddany narkozie, jeśli boi się rozległej interwencji chirurgicznej, obawia się długiego okresu rekonwalescencji, wówczas zabieg z nićmi będzie dla niego bardzo dobrym rozwiązaniem…. (…)
Chcesz wiedzieć więcej? Cały artykuł i wiele innych ciekawych tekstów nt. zabiegów medycyny estetycznej do przeczytania w numerze „Rynku estetycznego”.
Zapraszamy do PRENUMERATY
lub do EMPIKu