– Pewna standaryzacja procedur zabiegowych, warunki w jakich powinny być wykonywane są warte sprecyzowania – mówi w rozmowie z “Rynkiem estetycznym” doktor Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, podkreślając, że zależy mu na uporządkowaniu sytuacji w medycynie estetycznej
W Stanach Zjednoczonych Ameryki, a także w Europie widoczna jest tendencja do zaostrzania przepisów związanych z używaniem sprzętu medycznego a także stosowaniem preparatów bioaktywnych. Unia Europejska przygotowuje nowe prawo medyczne, które najprawdopodobniej w najbliższych latach będzie miało znaczący wpływ także na polski rynek.
– Słyszałem, że rzeczywiście są pomysły zaostrzenia przepisów, dotyczących np. stosowania preparatów uzyskiwanych z krwi, czyli m. in. osocza bogatopłytkowego – mówi nam doktor Andrzej Ignaciuk. Jak zauważa obecnie jest to zabieg bardzo popularny. Jego zdaniem ta popularność doprowadziła jednak do sytuacji, w której tego typu procedury bywają stosowane gdzie się da, w nieodpowiednich warunkach higienicznych, przy użyciu sprzętu, który nie ma oficjalnych zatwierdzeń do takiego zastosowania.
Zabawa z krwią
– Mam na myśli nieodpowiednie probówki, czy niewystandaryzowane wirówki. Takie postępowanie jest nie tylko mało efektywne, ale wręcz niebezpieczne – tłumaczy prezes PTMEiAA – Nie mówiąc już o wykonywaniu zabiegów z krwią przez osoby bez wykształcenia medycznego. To woła o pomstę do nieba – dodaje.
Według niego takie zachowanie to niebezpieczna zabawa z krwią i igranie z bezpieczeństwem pacjenta. – Przecież trzeba mieć choćby minimum pewności, że człowiek, który się poddaje takiemu zabiegowi jest co najmniej ogólnie zdrowy oraz czy nie występują u niego czynniki ryzyka takie jak np. stany przednowotworowe, czy stany zapalne – tłumaczy doktor Andrzej Ignaciuk.
Jego zdaniem problem polega też na tym, że media, zachęcane przez firmy a także przez lekarzy, naobiecywały nie wiadomo jakich efektów, których można się spodziewać po preparatach autologicznych, tymczasem – jak podkreśla – one nie zdziałają cudów.
– Medycyna regeneracyjna, biostymulacja to ciekawy kierunek rozwoju estetyki lekarskiej, jednak, czy koncentracja aktywnych komórek w preparatach uzyskiwanych od ręki w gabinecie jest wystarczająca z terapeutycznego punktu widzenia? Czy nie wskazane byłoby ich namnożenie w laboratorium dla zapewnienia optymalnej skuteczności zabiegu? – zastanawia się doktor Andrzej Ignaciuk.
Zadbać o wizerunek medycyny estetycznej
Prezesowi PTMEiAA we współpracy z Naczelną Radą Lekarską (NRL) po raz pierwszy udało się uzyskać oficjalne stanowisko Ministerstwa Zdrowia (MZ), dotyczące medycyny estetycznej. Na początku lutego b.r. resort w piśmie skierowanym do NRL w dużej mierze przychylił się do opinii lekarzy na ten temat.
W opinii ministerstwa zabiegi polegające na wstrzykiwaniu kwasu hialuronowego, czy toksyny botulinowej powinny być wykonywane przez lekarzy, jako przedstawicieli grupy zawodowej legitymującej się specjalistycznym zakresem wiedzy teoretycznej i praktycznej. Jednocześnie MZ zwracało uwagę, że pomimo realizacji w trakcie kształcenia pewnych treści z zakresu nauk medycznych, zarówno kosmetolog jak i technik usług kosmetycznych nie są przygotowani do udzielania świadczeń opieki zdrowotnej, a zawody te nie są zawodami medycznymi.
– Na razie niewiele więcej możemy zrobić, jeżeli chodzi o prace nad regulacjami w ministerstwie. Wykorzystaliśmy wszystkie formalne możliwości zasygnalizowania problemu – mówi w rozmowie z “Rynkiem estetycznym” prezes PTMEiAA. – Obecnie chcemy pokazać, że dostrzegamy zagrożenia, które są wpisane w świat estetyki – dodaje.
Jak tłumaczy doktor Andrzej Ignaciuk towarzystwo stara się dotrzeć do ludzi z informacjami o kosmetyczkach i kosmetologach, w sposób nieuprawniony wykonujących zabiegi medyczne. Mówi też o lekarzach, którzy zachowują się nieodpowiedzialnie. – Traktują medycynę estetyczną, jako szybki i łatwy sposób na zarobienie pieniędzy, składając obietnice bez pokrycia – tłumaczy. – Bo łatwo się obiecuje, jak się niewiele wie – podsumowuje.
Chcesz wiedzieć więcej? Wywiad z doktorem Andrzejem Ignaciukiem i wiele innych ciekawych tekstów nt. zabiegów medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej do przeczytania w numerze „Rynku estetycznego”.
Zapraszamy do PRENUMERATY
lub do EMPIKu
magister kosmetologii napisał:
Jestem magistrem kosmetologii, zabiegów z zakresu medycyny estetycznej po prostu nie chce mi się wykonywać i męczyć później z powikłaniami … ale używanie i zarzucanie kosmetologom braku higieny, braku wiedzy i porównywanie naszej wiedzy z wiedzą technika usług kosmetycznych jest nie fajne bo mamy o wiele więcej przedmiotów medycznych nich technicy usług kosmetycznych. Już nie mówiąc o tym ze w artykule nikt nie pisze o tzw. magistrach zarządzania, stylistkach paznokci itp. którzy głownie zabierają się za wypełniacze i medycynę estetyczną i mają najwięcej powikłań… jeśli mówimy o higienie i krwi to może należało by przyjrzeć się również salonom makijażu permanentnego, gdzie leje się krew a szkolą i wykonują takie zabiegi ludzie bez wykształcenia nawet kosmetycznego.. ale o tym się milczy, jakoś bardzo wybiórczo lekarze dbają o bezpieczeństwo klienta.. ciągle tylko czytam ci straszni kosmetolodzy rzekomo największe zagrożenie dla klienta i żeby szkodzić studjujemy 5 lat na uniwersytetach medycznych i rzekomo nie mamy żadnej wiedzy w swojej dziedzinie…